Obserwatorzy

sobota, 20 czerwca 2015

Must have, karmiąc piersią.

Co prawda już dawno przestałam karmić piersią, bo ponad dwa lata temu, ale doskonale pamiętam ten czas. Nie chcę tu rozprawiać o zaletach naturalnego pokarmu, lecz o akcesoriach, które mi wtedy ułatwiły życie. Jak dla mnie to absolutne must have.



Biustonosz(e) do karmienia. Jeśli chcemy karmić piersią, warto je już spakować do torby na poród.

Poduszka-rogal (nie tylko) do karmienia. Nadrzędną jej rolą było to, że podczas karmienia dziecka na siedząco kładłam ją sobie na kolana wzdłuż tułowia. Nie musiałam wtedy zbyt wiele się gimnastykować nad pozycją do karmienia, dziecko spokojnie jadło leżąc, a mnie nie bolały plecy. Poduszkę też wykorzystywałam do tego, aby po prostu się na niej zdrzemnąć. Gdy dziecko było większe też niejednokrotnie na niej spało. 

Wkładki laktacyjne. Zaczęłam ich używać od 18 tygodnia ciąży. Tak, już wtedy leciała mi tzw. siara z piersi i bez wkładek nie mogłam normalnie funkcjonować. Po kilku godzinach miałam po prostu mokrą koszulkę. 

Butelka Closer to Nature (Tommee Tippee). To była pierwsza butelka, z której jadło moje dziecko. Musiałam wprowadzić butelkę, ponieważ byłam wtedy jeszcze studentką i czasem córka musiała zostać z tatą. Obawiałam się, że dziecko odzwyczai się od piersi, więc zdecydowałam się właśnie na tę butelkę. Kształtem przypomina kobiecą pierś i ssanie nie jest takie proste jak w przypadku innych butelek. Bez problemu córka jadła mleko na zmianę z butelki i z piersi. 

Laktator. Polecam tym mamom, które muszą albo po prostu chcą czasem wyrwać się z domu, a nie chcą wprowadzać sztucznego mleka. Ja korzystałam z ręcznego laktatora Avent. Ściągaczka przydatna jest też zaraz po porodzie, np. gdy chcemy pobudzić laktację lub gdy mamy nawał pokarmu. 

Pojemniczki/torebki na mleko. Dla mnie jako matki-studentki rzecz niezbędna. Polecam pojemniczki, np. BabyOno. Można je wykorzystać wielokrotnie, zamrażać, podgrzewać. Posiadają miarkę, więc można odmierzyć ilość pokarmu. Wypróbowałam też torebki, jednak nie byłam z nich zadowolona. Przede wszystkim są jednorazowe, a poza tym często zdarzało mi się rozlać mleko po jego rozmrożeniu, bo są bardzo nieporęczne.

Podgrzewacz. Ja kupiłam jeden z tańszych. Wyjmowałam pojemnik z zamrożonym mlekiem, wkładałam do podgrzewacza, który ustawiałam na 40 stopni i po kilku minutach miałam ciepłe mleko dla dziecka. Uwaga: nie wolno rozmrażać w wyższej temperaturze, bo mleko traci wtedy swoje właściwości.

Fitolizyna na zapalenie piersi. Tak, ta na układ moczowy! To właśnie fitolizyna uratowała mi życie, gdy w piątej dobie po porodzie dostałam zapalenia piersi od nawału pokarmu. Tę śmierdzącą maść niestety zapach jest dość intensywny) nakładałam na piersi i okładałam pieluchą tetrową. Po kilku godzinach już nic nie bolało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz