Obserwatorzy

środa, 17 czerwca 2015

Klaps to też bicie.



Przeglądając jedno forum dla mam trafiłam na wątek na temat klapsów. Temat brzmiał: Klaps - tak czy nie? Pierwsza z mam od razu zaprotestowała zdecydowanym NIE. Kolejne też nie były zwolenniczkami. Znalazła się jednak znaczna część, która nie widziała nic przeciwko klapsom. Z badań TNS OBOP przeprowadzonych w 2013 roku wynika, że 60 procent Polaków akceptuje klapsy, a 33 procent uważa bicie za skuteczną metodę wychowawczą. W związku z tym nasuwa się refleksja czy klaps to też bicie.


W naszych czasach kary cielesne były na porządku dziennym i nikt nie narzekał. Czy dwadzieścia, trzydzieści lat temu każdy rodzić lał pasem swoje dzieci? Nie sądzę, a przynajmniej mam taką nadzieję. Owszem, wtedy uderzenie linijką przez nauczyciela czy pasem przez rodzica nie budziło tyle kontrowersji co dzisiaj, ale uważam, że to wynikało z mniejszej świadomości tego co może nieść za sobą przemoc. W często patriarchalnym modelu rodziny to ojciec "pilnował" dyscypliny, a matka nie miała wiele do gadania. Czy nikt nie narzekał? Nie wierzę. Które dziecko byłoby zachwycone tym, że dostał kilka pasów albo chociażby klapsa?

Klaps to nie jest znęcanie się (bicie), to tylko klaps wychowawczy. Ja poproszę w takim razie o wyjaśnienie mi różnicy między klapsem wychowawczym a klapsem vel bicie? Może chodziło o siłę, z jaką dajemy klapsa. Tylko pytanie jak ją zmierzyć - zaczerwienieniem na pupie dziecka? Gdy ślad nie zostanie, wtedy mamy do czynienia z klapsem wychowawczym. Jeśli natomiast pupa jest czerwona jak u pawiana, możemy to nazwać biciem. Już nie wspomnę o dzieciach, które noszą jeszcze pampersy. Przecież w pampersie nie poczuje, a na długo zapamięta, że nie wolno! Nazywajcie sobie to jak chcecie. Klaps to przejaw przemocy. Przemoc to przejaw uprzywilejowanej pozycji wobec słabszego. Koniec i kropka.

Skoro nie rozumie tego co się do niego mówi - w takim razie klaps! Tutaj mamy piękny dowód na bezradność i porażkę rodzica. Dziecko też człowiek, istota rozumna (nawet te maluchy w pampersach). Należy mu tłumaczyć, chociażby tysiąc razy, aż w końcu zrozumie to co chcemy wyegzekwować (najczęściej posłuszeństwo). I za chwilę włączą się obrońcy klapsów, bo "czasem droga od pupy do mózgu jest krótsza niż od ucha do mózgu". Wystarczy sobie odpowiedzieć na jedno pytanie: bijąc demonstrujesz swoją przewagę nad dzieckiem? Owszem, być może fizyczną, tylko i wyłącznie.

Tylko w wyjątkowych sytuacjach. Podstawowe pytanie brzmi: jakie do cholery mogą to być wyjątkowe sytuacje?! Może gdy 1,5-roczne dziecko po raz dziesiąty próbuje włożyć długopis w odtwarzacz DVD? Albo trzylatek nie chce posprzątać pokoju? Czy też pięciolatek uderzył młodszego brata? Bądź dziesięcioletnia uczennica przyniosła kolejną dwójkę z matematyki?

Często rodzic daje dziecku klapsa, gdy nie potrafił wyznaczyć mu granic, zazwyczaj pod wpływem emocji, np. gdy dziecko kładzie się na środku sklepu i wrzeszczy, bo mama nie kupiła lizaka. Zastanawiające jest jednak jak dorosły człowiek - ojciec czy matka - mają wyznaczać granice dziecku, skoro sami nie znają granic? To właśnie klaps powinien być tą granicą, bezwzględną i absolutną, której nie wolno przekroczyć. Próbując wpajać zasady dziecku, sami się do nich także stosujmy.

Zgodzę się z tym, że klaps powstrzymuje dziecko przed zrobieniem czegoś. Jednak to nie jest tak, że dziecko zrozumiało swój błąd. Nie zrobi tego więcej ze strachu, bo znowu dostanie w dupę.

Oczekujesz szacunku od córki czy syna? Okaż mu go! Nie bij, postaw granice, bądź konsekwentny!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz